sobota, 18 września 2010

Chatka Puchatka

U Winnie spędziłyśmy w sumie 6 dni, co kosztowało nas 120 euro od osoby. Winnie okazała się bardzo miłą i otwartą osobą, posiadała jednak kilka wad, niestety dla nas bardzo istotnych.

Po pierwsze - rżnęła nas na kasę ( i to z góry),

Po drugie - swoją chciwość ukrywała pod płaszczykiem wielkoduszności,

Po trzecie - po pijaku stawała się agresywna (o czym wie połowa mieszkańców Albacete),

Po czwarte - po każdej urządzonej przez nią bibce znikała nam z lodówki część zakupionej żywności,

Po piąte - czemu nie zmieniałą papieru w łazience?

Po szóste - nie udostępniałą nam na własność klucza do mieszkania, z czym wiąże się zabawna historia.

Pewnego słonecznego dnia wybrałyśmy się na zakupy. Wracając z zakupówm, objuczone siatami, dzwonimy do domofonu i odpowiada nam cisza. Na szczęście Doma miała telefon do Winnie. Po 10 próbach w słuchawce odezwał się dźwięczny od piwa głos kobiecy. Drogi czytelniku dobrze domyślasz się, iż owy głos należał do naszej gospodyni. Ciężko było cokolwiek usłyszeć z powodu głosnej muzyki i krzyków ludzi w tle . Powiedziała nam, abyśmy spotkały się na ferii przy Amnesty International.

Łamaną hiszpańszczyzną Ola pytała nieznajomych o drogę na ferię. Na nasze szczęście wszyscy wiedzieli gdzie to jest i każdy chętnie wskazywał nam drogę. Gorzej poszło nam ze znalezieniem Amnesty International. Postawione pod ścianą po raz kolejny zadzwoniłyśmy do Winnie, gdyż nie mogłyśmy znaleźć tego piekielnego miejsca. Poprosiłyśmy ją aby odebrała nas spod Diabelskiego Młyna. Po paru minutach zjawiła się z Ellie (naszą hiszpańska współlokaorką z dredami).Wówczas okazało się, że Amnesty International to bar o nazwie Amnistia Internacional.

Mimo tych wszystkich wad miło wspominamy nasz pobyt u Winnie.

1 komentarz:

  1. wyliczanie wad , jest super smieszne! agresywna? wow :D a kasy potrzebowala na uzywki rzecz jasna :)

    OdpowiedzUsuń